ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

30 grudnia 2016

Wystawa „Jerzy Edward Stachura. Malarstwo”

Z cyklu... WYDARZENIA
Od 29 października w Muzeum Uniwersyteckim w Toruniu można oglądać wystawę obrazów Jerzego Edwarda Stachury – bratanka Edwarda Stachury, znanego poety z Aleksandrowa Kujawskiego.

Na wystawę trafiło ponad 50 płócien przedstawiających głównie pejzaże. Autor w swoich pracach olejnych pokazuje ulubione zakątki Kujaw i rodzinnego Grabówka (dzielnicy Gdyni); na wystawie nie zabrakło też obrazów o tematyce morskiej i miejskiej. Każde dzieło Stachury charakteryzuje żywa, wręcz fowistyczna, paleta barw, która pozytywnie przerysowuje rzeczywistość. Liczne prowincjonalne krajobrazy uspakajają swoją niezwykłą zwyczajnością, a płótna o tematyce marynistycznej sprawiają, że od razu nabiera się ochoty na szybki wypad na Wybrzeże.

W tych obrazach każdy znajdzie coś dla siebie – coś co Was urzeknie, zachwyci, zmusi do wspomnień czy refleksji.

Wystawa dostępna do 27 stycznia 2017 r. w gmachu Collegium Maximum (pl. Rapackiego 1). Więcej szczegółów na stronie Muzeum Uniwersyteckiego.
folder wystawy

23 grudnia 2016

Wystawa „Podgórz sprzed lat: Z życia cywilów i wojskowych”

Z cyklu... WYDARZENIA
źródło zdjęcia: Facebook
Stare Miasto. 
Od 7 grudnia w Archiwum Państwowym w Toruniu przy pl. Rapackiego 4 dostępna jest wyjątkowa wystawa na temat dawnego Podgórza.  

Jak wyglądało życie codzienne cywilów i wojskowych? Gdzie chciano pobudować podgórski szpital? Jak miał wyglądać magistrat, zanim zdecydowano się na ratusz? Gdzie najczęściej fotografowali się podgórzanie? I co to są „pocztówki grzmiące”? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań poznacie wpadając na pierwsze piętro Archiwum Państwowego. 

Autorką wystawy jest Katarzyna Kluczwajd, która zajrzała na niejedną półkę i z niejednej teczki kurz zdmuchnęła, wybierając najciekawsze okazy ze zbiorów toruńskiego Archiwum Państwowego. Dzięki temu możecie zobaczyć na własne oczy XIX-wieczne plany miasta Podgórz, czy oryginalną wojskową mapę poligonu, pocztówki, zdjęcia, a także architektoniczne plany budynków, zarówno te zrealizowane, jak i te, które nigdy nie doczekały się materializacji, pozostając na zawsze tylko rysunkiem na pożółkłym papierze. Całość uzupełniają tablice tematyczne, według koncepcji graficznej mojego imiennika – Michała Pszczółkowskiego, na których nie zabrakło czytelnych opisów i licznych starych fotografii.

Wystawa, to kolejny krok, aby przybliżyć torunianom historię największej lewobrzeżnej dzielnicy miasta. Historię równie bogatą i fascynującą, co dzieje samego Torunia, a jak mało znaną szerszej publiczności. Miejmy nadzieję, że wkrótce to się zmieni i Podgórz przestanie być traktowany, jak gorszy kawałek tortu.

Ekspozycję można oglądać w godzinach pracy Archiwum do 5 stycznia 2017 r.
zwróćcie uwagę na przepiękną szafę stojącą w sali,
choć mebel nie jest związany z wystawą, przykuwa wzrok
i zachwyca wyglądem

21 grudnia 2016

📘#7: „Mój Toruń. Wspomnienia chłopaka z Mokrego” – Mieczysław Wilczewski

Oglądając stare fotografie, widzimy zatrzymane w czasie pojedyncze sekundy z życia poprzednich pokoleń. Obraz w swym bezpośrednim przekazie jest jednak w pewnym stopniu ułomny i bardzo ograniczony, a często wyreżyserowany, czy też wyrwany z kontekstu. Tym niemniej uwielbiamy stare zdjęcia, prawda? Pokazują nam świat zupełnie odmienny od naszego, a znane nam kąty wyglądają często zgoła inaczej, ludzie wydają się być bardziej eleganccy, a otoczenie barwniejsze, co jest swego rodzaju paradoksem, bo najczęściej patrzymy na fotografie czarno-białe. Jednak wciąż widzimy tylko jedną krótką sekundę, skrawek miasta czy uśmiechniętych ludzi sfotografowanych w atelier, o których nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic więcej poza tym, jak są ubrani. 

O historii Torunia powstało dziesiątki książek, a wielu doktorów i magistrów wysiedziało setki dupogodzin tworząc w pocie czoła publikacje, których czytanie powinno być opatentowaną torturą CIA. Gdy wpada w ręce taka „Historia Torunia”, gdy z zapałem zabierasz się za jej czytanie i po kilku zdaniach odkrywasz, że tekst wyszedł spod pióra grafomana, którego jedyną zdolnością jest przekopywanie archiwów, budzą się w człowieku najgorsze – pierwotne instynkty. W przypadku wspomnień, rzecz jest zupełnie inna. Historia nagle ożywa, a do głosu dochodzą zwykli ludzie i ich emocje. Taki właśnie jest „Mój Toruń. Wspomnienia chłopaka z Mokrego” Mieczysława Wilczewskiego, który opisuje dzieciństwo i młodość na tle Torunia lat ’50 i ’60.

Pan Mieczysław sugestywnie i barwnie opowiada o latach spędzonych na ulicy Podgórnej, opowiada też o swojej rodzinie, przyjaciołach i nauczycielach oraz o Toruniu tamtych lat; Toruniu, który w dużej mierze już nie istnieje, ponieważ z każdym rokiem ubywa dawnych robotniczych zabudowań z muru pruskiego, powstają za to nowe ulice, a deweloperzy wznoszą kolejne odcięte od świata, ogrodzone płotem i monitorowane zony. W opowieści Wilczewskiego, Mokre ma swój niepowtarzalny klimat i duszę zamkniętą na podwórkach domostw. Z tej książki dowiecie się m.in. w co bawiły się ówczesne dzieci, ile kosztowała lemoniada, bilet do kina czy na tramwaj; gdzie znajdował się magiel i gdzie na Mokrem pachniało świeżym chlebem oraz jak to się stało, że ciasto stryjka Kazika wylądowało na chodniku. „Mój Toruń”, to również obraz torunian z przełomu lat ’50 i ’60, jakże odmienny od tego współczesnego.

Autor w swej opowieści wychodzi (a właściwie wyjeżdża) również poza granice swojej dzielnicy, opisując rowerowe wycieczki po mieście (zupełnie jakbym widział siebie J). Znakomitym uzupełnieniem całości jest słownik gwary toruńskiej, wśród licznych dobrze mi znanych słówek, znalazło się kilka zupełnie mi obcych, jak chociażby „czarna myna” określająca jędzy czy też czarownicę, która od razu mi się spodobała i zacząłem szukać takich „czarnych myn” w najbliższym otoczeniu (pozdrawiam byłą sąsiadkę z 2. piętra).

Niestety, zdarzyło się kilka merytorycznych wpadek; ta największa to powielanie „miejskiej bzdury”, jakoby kaponiera Fortu VII była ścianą straceń. Otóż nie była! Więźniów Fortu VII mordowano w lasach Barbarki, a jedyną ścianą śmierci był front schronu amunicyjnego M-2 przy Szosie Lubickiej, gdzie rozstrzelano pięcioro mieszkańców wsi Rubinkowo. 

Pomijając te nieścisłości, książka jest ciekawa i zasługuje na uwagę, przede wszystkim ze względu na wartość dokumentalną, bowiem w dużej mierze czytamy opisy Torunia, którego, niestety, nie ma. To też jedna z najciekawszych toruńskich publikacji 2016 roku.

ISBN: 978-83-8019-380-2
wydawnictwo: Adam Marszałek
liczba stron: 290
rok wydania: 2016
typ okładki: miękka

17 grudnia 2016

📘#6: „Społeczny raport na temat stanu Twierdzy Toruń” – praca zbiorowa

W 1993 r. Lech i Barbara Narębscy oraz Krzysztof Biskup napisali Studium historyczno-konserwatorskie pierścienia zewnętrznego Twierdzy Toruń. Od tamtego czasu minęły 23 lata – to trochę mniej, niż czekamy na kolejny sezon Miasteczka Twin Peaks, ale prawie ćwierć wieku, to i tak szmat czasu, który był równie nieprzychylny Twierdzy Toruń, co miejscy urzędnicy, na czele z tym najważniejszym. Ale zostawmy politykę, bo nie chcę, żeby mój blog zaczął nią śmierdzieć i skupmy się na tym, co warte uwagi. 

Społeczny raport na temat stanu Twierdzy Toruń, to dzieło przede wszystkim wolontariuszy, którzy z poświęceniem, przez ponad pół roku przemierzali Toruń wzdłuż i wszerz, fotografując i opisując każdy fort i schron, każdą baterię, bastion i tradytor. W raporcie zebrano łącznie ponad 200 obiektów, zarówno pierścienia wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Ich stan, jak również obecną funkcję i status własności, podsumowuje rozdział 5 raportu, doskonale zilustrowany licznymi wykresami. Ponadto w publikacji znajdziecie krótki rys historyczny dziejów Twierdzy Toruń oraz wykaz wcześniejszych opracowań na jej temat.

Najważniejszą częścią raportu stanowi katalog obiektów, w którym dokładnie opisano obecny stan poszczególnych dzieł fortecznych Twierdzy Toruń. Każdą kartę uzupełnia mapka i lokalizator GPS, który przyda się eksploratorom.

Społeczny raport na temat stanu Twierdzy Toruń jest dostępny m.in. w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej w formie bezpłatnego e-booka.

ISBN: 978-83-946377-0-5
wydawnictwo: Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Oddział w Toruniu
liczba stron: 246
rok wydania: 2016
typ okładki: - (e-book)

16 grudnia 2016

Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie

 Z cyklu... W MUZEUM
Grębocin.
To jedno z największym tego typu muzeów w Europie i jedno z pierwszych w Polsce, w którym postawiono na żywą lekcję historii. Zadomowione w średniowiecznych murach kościoła św. Barbary, ekspozycje imponują swym bogactwem i różnorodnością. Wciąż jednak nie wszyscy wiedzą, że w bliskim sąsiedztwie Torunia mamy takie skarby. Pora to zmienić. Zabieram Was do Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie. Gotowi na podróż w czasie? Marty, odpalaj deloreana! 

Jeżdżąc po Toruniu, czasem można się rozpędzić i wyjechać poza jego granice. Czasem jednak robi się to całkiem świadomie i widok zielonej tablicy z przekreśloną nazwą twojego ukochanego miasta nie jest zaskoczeniem. W miejscu, gdzie na północnym-wschodzie kończy się Toruń, swój początek ma Grębocin – niewielka wieś składająca się głównie z osiedli domków jednorodzinnych i licząca około trzech tysięcy mieszkańców. Przejeżdżając ulicą Toruńską, a potem wracając ulicą Nad Strugą, zrozumiałem, gdzie uciekają torunianie i dlaczego z każdym rokiem ich liczba spada. Część z nich znajduje swoje miejsce w takich wsiach, jak Grębocin, gdzie życie jest nie tylko spokojniejsze, ale i tańsze, a połączenie z miastem dogodne, jeśli pominiemy korki w godzinach szczytu.
lata '60 (źródło: Grębocin.pl)
lata '60 (źródło: Grębocin.pl)
rok 1998 (źródło: Grębocin.pl)
O tutejszym Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa wiedziałem od kilku lat, ale jakoś zabrakło samozaparcia, aby się tu wybrać. Wystarczy jednak przekroczyć próg dawnego kościoła ewangelickiego, aby odkryć, że to miejsce wyjątkowe, posiadające niepowtarzalny klimat i prowadzone przez ludzi z pasją. Siedzibą muzeum jest dawny Kościół św. Barbary z przełomu XIII i XIV wieku, który w 1565 r. za sprawą toruńskich włodarzy przeszedł w ręce ewangelików. Funkcje sakralne stracił w latach ’20 XX w., a w 1930 r. został wpisany do rejestru zabytków i posiada najwyższy stopień klasyfikacji. Klasa „0” zarezerwowana jest dla obiektów o szczególnym znaczeniu artystycznym i historycznym, co tylko potwierdza jego ogromną wartość. Ale nie zawsze tak było, czego dowodzą archiwalne zdjęcia z lat ’60, gdy kościół przypominał… a raczej był ruiną. Pozbawiona dachu i zarośnięta świątynia została uratowana w ostatnim momencie. Na przełomie lat ’60 i ’70 podjęto decyzję o utworzeniu w gmachu gminnej biblioteki, ale pierwsze prace podjęto dopiero 10 lat później. Renowacja, a po części także rekonstrukcja kościoła, choć zrealizowana w około 60%, nie została jednak ukończona, a biblioteka nigdy nie powstała. Przepiękny średniowieczny gmach ponownie został skazany na powolną degenerację i pewnie do dziś niewiele by z niego zostało, gdyby nie Dariusz Subocz, który w 1998 roku kupił cały teren. Kościół nie mógł trafić w lepsze ręce – w końcu Pan Subocz jest konserwatorem zabytków. Od tego czasu zaczyna się żmudny i powolny proces przywracania dawnej świetności świątyni. Prace konserwatorsko-restauratorskie trwały sześć lat, był to czas wytężonej pracy motywowanej determinacją właściciela, przy duchowym wsparciu patronki – św. Barbary. Budowla odzyskała blask i w 2004 roku otworzono tu Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa. Muzeum swój charakter i kierunek zawdzięcza po części bogatym tradycjom drukarstwa toruńskiego, a także historii papierni w Lubiczu i Pruskiej Łączce, których początki sięgają XVIII w. 

Właściciele Muzeum (małżeństwo Suboczów) od początku stawiali na interakcję między zwiedzającymi a eksponatami. Wówczas – w 2004 r. – było to podejście w polskim muzealnictwie wręcz nowatorskie (w tym samym roku na podobnych zasadach ruszyło Muzeum Powstania Warszawskiego). Wystawy stałe podzielone są na trzy działy: drukarski, papierniczy i piśmienniczy. Ten pierwszy zwieńcza wspaniała kolekcja pięknych i bogato zdobionych pras, tzw.  „kolumbijek” z XIX wieku. Ich nazwa wzięła się od hrabstwa Columbia w stanie Waszyngton, skąd pochodził George Clymer, konstruktor tych maszyn. Wśród zbiorów znalazły się też inne prasy drukarskie, m.in. cztery XIX-wieczne brytyjskie Albiony, prasa litograficzna z 1870 roku czy replika drewnianej maszyny Gutenberga. Prasy, choć stanowią ważną część muzeum, a ich ilość jest wręcz imponująca (inne europejskie placówki tego typu dysponują co najwyżej czterema egzemplarzami, a w Grębocinie jest ich aż dziewięć), nie są jedynymi eksponatami. Znajdziemy tu też inne, znacznie mniejsze, ale równie cenne przedmioty, m.in.: interesujący zbiór papierów ze znakami wodnymi oraz papierów czerpanych z najdalszych zakątków świata, warsztat Gutenberga ze wspomnianą już repliką jego prasy, kolekcję matryc drukarskich z Chin, Japonii i Indii, tabliczki woskowe, egipskie papirusy, kałamarze czy stylizowane średniowieczne skryptorium.

Dawny kościelny chór zaadaptowano na klasę szkolną – to kolejny wehikuł czasu w Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie. Siadając w starych drewnianych ławkach, pochodzących ze szkoły w Tczewie, mając przed sobą kałamarz i gęsie pióro poczujecie się, jak uczniowie z pokolenia Waszych rodziców czy dziadków, a starsi przypomną sobie młodzieńcze lata, a może nawet wywołają w pamięci demony przeszłości o twarzach surowych nauczycielek, uzbrojonych w drewniane linijki, gotowe w każdej chwili pacnąć po łapach niesfornego ucznia. Uczestnicy warsztatów słuchając o pierwszych literach gryzmolonych przez człowieka, pierwszych pionierach słowa drukowanego (nie, nie był to Gutenberg; tego niemieckiego złotnika o czterdzieści lat uprzedzili sprytni Koreańczycy), sami mogą spróbować swych sił z gęsim piórem, atramentem i kartką papieru, którą sami pozyskają w replice XIX-wiecznego stanowiska czerpania papieru – bo w tym wyjątkowym muzeum na każdym kroku czeka Was żywa lekcja historii, i właśnie to czyni to miejsce niepowtarzalnym. Na koniec możecie sami wydrukować sobie certyfikat uczestnictwa w warsztatach na polskiej „bostonce”, a po wyjściu z Muzeum polecam spacer po otaczającym kościół Parku Liter, w którym także stoją eksponaty, a tuż obok pozostałości po przykościelnym cmentarzu ewangelickim.

Do Grębocina, oprócz wycieczek szkolnych, pasjonatów z najdalszych stron Polski, Europy i Ameryki, zjeżdżają również m.in. lubelscy studenci Papiernictwa i Poligrafii, aby teorię przekuć w praktykę, bowiem każdy eksponat w muzeum jest sprawny, a dostęp do nich ograniczony jedynie godzinami otwarcia placówki. Muzeum, mimo iż z dala od centrum sąsiedniego Torunia i bez państwowego wsparcia, działa prężnie i rocznie przyjmuje około 10 tyś. zwiedzających – to bardzo dużo, jak na muzeum w niewielkiej wsi.

Atutem Muzeum są również jego pracownicy i właściciele, którzy witają gości z uśmiechem, życzliwością i w ciekawej, przyciągającej uwagę formie, odkrywają przed laikami sekrety drukarstwa i piśmiennictwa. To osoby nie tylko kompetentne, ale i wielcy pasjonaci, i – co najważniejsze – potrafią się tą pasją dzielić z innymi. 

Warto też zwrócić uwagę na ręcznie wykonane malowidła zdobiące ściany i – częściowo – sufit. Wprawdzie są współczesne, ale doskonale oddają klimat tego miejsca, dodając mu charakteru i artyzmu. Przytulne wnętrze sprawia, że panuje tu ciepła atmosfera (dosłownie i w przenośni), a przekraczając próg Muzeum, czas jakby traci na znaczeniu.

Oprócz działalności muzealnej prowadzone są tu także działania konserwatorskie – ostatnio został odnowiony unikalny przedwojenny plan okrętu ORP „Orzeł”, a wcześniej zbiór listów polskich monarchów i bohaterów narodowych, który przechowywany jest w Misji Polskiej w Stanach Zjednoczonych. Niestety, Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie, jako prywatna placówka, nie może liczyć na finansowe wsparcie ze strony państwa czy samorządu, przez co jest zmuszona ograniczyć swoje działania. Szkoda, że polskie prawo nie docenia wartości tego typu miejsc. Mimo braku wsparcia, właścicielom udało się stworzyć jedno z najciekawszych muzeów, w którym miałem okazję być. 

Szczegóły dotyczące m.in. godzin otwarcia czy dojazdu do Muzeum znajdziecie na stronie internetowej http://grebocin.pl/.

Gorąco Was zachęcam do odwiedzenia tego wyjątkowego miejsca.

Dziękuję Dyrektorowi Muzeum – Panu Dariuszowi Suboczowi  
oraz Tomaszowi Niklasowi z działu Edukacji i Promocji  
za miłe przyjęcie, rozmowę i udostępnienie zbiorów,  
a także za zgodę na publikację archiwalnych zdjęć.


L   O   K   A   L   I   Z   A   T   O   R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>>